Znowu trochę mnie nie ma i znowu najgłupsze usprawiedliwienie ... proszę pani, bo ja byłam chora. A właściwie to jestem nadal ... Od czwartku robię za dekorację łóżka szpitalnego ... W ten feralny czwartek od rana męczyły mnie duszności i tak mnie wystraszyły, że zdecydowałam się pojechać w końcu do rodzinnej. Decyzja krótka - karetka i szpital. Ale jak dostałam podczas transportu wąsy z tlenem, zrozumiałam, że to była dobra decyzja. Wprawdzie trafiłam do szpitala z XIX wieku, ale udało się przeniesienie do specjalistycznej placówki leczącej podduszone płucka właśnie. No i tutaj po kilku godzinach pobytu już była diagnoza. Zakrzepica płuc. Zabawa dość niebezpieczna, ale ja nie zdawałam sobie sprawy z tego zagrożenia i nawet początkowo nie chciałam zostać na oddziale niby szpitala. Myślę, że każdy by się przeraził, gdyby lekarz powiedział, że położy mnie na oddziale wewnętrznym, bo dzisiaj oni przyjmują, a jakbym przyjechała jutro to na pulmonologię bym poszła :) Wydawało mi się, że choroby płuc to właśnie pulmonolog leczy? A jakbym przyszła w poniedziałek to ginekologia? I badanie płuc przez .... :)) No i z oddziału ratunkowego miałam opis, że duszność i przyspieszona akcja serca, a do poniedziałku nie zrobiono mi ani razu prozaicznego mierzenia ciśnienia i nikt mnie nie osłuchał ... A diagnozy nawet nikt nie próbował udawać, że postawi ... Taki to mam szpital w wojewódzkim mieście ... No, ale od tygodnia jestem już pod opieką lekarki, która mówi pełnymi zdaniami, po polsku i odpowiada na pytania. Wszystkie i nawet najgłupsze. Na razie mogę tylko pójść do łazienki, którą mam w sali i wrócić do łóżka. Zakrzepy muszą się rozchodzić bardzo powoli, żeby nie zatkać żył do końca, bo wtedy może być kiepsko ... No to przestałam marudzić, że mogę nawet do trzech tygodni pozostać "w betach". Wolę być jednak w szpitalu, niż ... Oj tam, co ja tu wypisuję. Czuję się coraz lepiej. Leki zaczęły działać, tlenem sobie oddycham, inhalacje mi robią. Dostaję na legalu od NFZ trzy fajeczki wodne dziennie, zastrzyki w brzuch i rzecz jasna w żyłę :)) No i córka dowiozła mi druty i wełnę i produkuję kapcio-skarpety. Już dwa razy prułam i bardzo się z tego cieszę, bo co będę robić jak skończę? Mam jeszcze najnowszą Grocholę "Houston, mamy problem". Polecam, bardzo dobrze się czyta i autorka, jak zwykle, pisze świetnie :)
No to tyle ode mnie. Nie wiem kiedy znowu się pojawię, bo laptopa dostałam z domu tylko na kilka godzin, bo nie chcę kusić wzroku odwiedzających widokiem czarnej skrzyneczki na łóżku ... :))
Bardzo dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem. Buziaki od Malinki :)) i ode mnie rzec jasna też.
No to tyle ode mnie. Nie wiem kiedy znowu się pojawię, bo laptopa dostałam z domu tylko na kilka godzin, bo nie chcę kusić wzroku odwiedzających widokiem czarnej skrzyneczki na łóżku ... :))
Bardzo dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem. Buziaki od Malinki :)) i ode mnie rzec jasna też.