Jest taka fundacja, która prowadzi akcję uszyj lalkę dla Elizy. O co chodzi? Zobaczyłam w lokalnym programie telewizyjnym z Poznania, że jest 12-letnia dziewczynka, Eliza. Jest chora na nieuleczalną chorobę, która wyłącza po kolei funkcje życiowe. Dziewczynka musi przyjmować leki, które kosztują 12 tysięcy złoty miesięcznie, a NFZ nie dofinansowuje jej leczenia ... Zostawiam bez komentarza... Laleczki są na Allegro i cały dochód fundacja przekazuje rodzicom na leki właśnie. Jakiś czas temu zgłosiłam swoją pomoc w szyciu laleczek, ale zawsze panie szyjące spotykają się w terminie, który mi nie pasuje. Teraz też tak było. Dwa tygodnie temu zadzwoniła pani z fundacji, że zaprasza mnie na sobotę. I znowu kicha. W czwartek, juro fujjjj ... mam podanie chemii, więc znowu nie mogę pojechać na wspólne szycie. Ale dostałam do domu materiał, wykroje i szyję korpusiki lalek, rączki i nóżki. Panie, które przyjdą, będą tylko wypychały gotowe lalki i szyły im ubranka... Odkurzyłam moją kochaną maszynę, 28-letniego Łucznika i szyję. Bardzo się cieszę, że mogę chociaż tak pomóc. Skoro i tak siedzę w domu, nie mam siły, żeby gdzieś latać, ale duszenie na pedał gazu w maszynie to przecież żaden wysiłek :)) A z moją maszyną to było tak, jak pewnie z wieloma rzeczami w Waszych domach. To był 84 rok, chodziłam w ciąży z córką i szłam na kontrolę do ginekologa. Po drodze miałam sklep AGD i jak zwykle stała tam kolejka. Tym razem rzucili maszyny do szycia, pralki i chyba jakieś miksery... My polowaliśmy na wirówkę do bielizny, ale jak były maszyny do szycia - walizkowe Łuczniki bez walizki - weszłam "co piąta" i kupiłam. To były takie śmieszne czasy, że pieniądze mieliśmy, a w sklepach pusto i na wszystko trzeba było polować, albo sobie wystać przez kilka dni i nocy ... Miałam problem z transportem tego grata do domu. Pamiętam, że załatwiałam, żeby maszyna mogła zostać do czasu odbioru przez męża... No i dzięki temu, że miałam maszynę w domu, zaczęłam szyć. Wprawdzie nigdy nie doszłam do bluzki, czy spódnicy, ale wszystkie firany obszywam sama, szyłam dla dzieci pościele na małe kołderki, prując nasze ślubne zapasy, potrafię skrócić spodnie... I dzięki tym słusznie minionym czasom, teraz mogę pomóc fundacji w szyciu lalek dla Elizy :)) Ale fajnie mi się zamknął temacik. No, a jutro od rana szpital, dostanę znowu w żyłę, na koszt NFZ :)) i znowu poleżę sobie kilka dni w domku, aż paskudectwo przeleci przeze mnie i będę mogła znowu chwycić mojego lapka i napisać do Was.
Dziękuje za komentarze, pozdrawiam.