wtorek, 11 września 2012

brawo paraolimpijczycy ...

Brawo paraolimpijczycy !!!  Jestem dumna z naszych zawodników. I dzisiaj nie tylko ja jestem dumna. W telewizji wszyscy pokazują naszych niepełnosprawnych, podają kto, w jakiej dyscyplinie i jaki medal zdobył. Dzisiaj nawet Pan Prezydent dziękuje, Pan Premier jest dumny ... Dzisiaj. A może się ktoś ze mną założy ile dni będzie trwało to zainteresowanie? I czy ktoś wie ile pieniędzy przeznaczane jest co miesiąc na sport niepełnosprawnych? Oglądając różne programy w tv, mam akurat czas ... widziałam próby pokazania ile wysiłku wkładają sami zawodnicy i ich rodziny. I tu mam na myśli zarówno treningi, o wiele trudniejsze dla nich niż dla innych zawodników, jak i pomoc finansową rodzin. Tak rodzin. Bo na sport niepełnosprawnych nie ma pieniędzy. I za tymi pięknymi podziękowaniami i miłymi słowami nie pójdą konkretne sumy. Pracowałam wiele lat w szkołach specjalnych i przygotowywałam moich uczniów do olimpiady naszej, regionalnej. Czy ktoś wie, że co roku odbywają się zawody, w których biorą udział dzieciaki niepełnosprawne, umysłowo też. Pamiętam jak od września do kwietnia uczyłam chłopca na wózku rzucić piłką, żeby mógł dołączyć do drużyny bocci. Kto nie wie co to jest, proszę wyguglać :) Pamiętam jego trud i radość, gdy na sali gimnastycznej udało mu się pokonać przykurcz rąk i wypuścić piłkę. Pamiętam dziewczynkę, która kilka miesięcy uczyła się czołgać. I nie zapomnę jej uśmiechu i okrzyku radości, gdy na zawodach przeczołgała się przez materac. Powie ktoś, no cóż, taka zabawa w sport. Nie, nie i jeszcze raz nie ! To była olimpiada. To było wciągnięcie flagi, przysięga zawodników, że będą walczyć fair play i na zakończenie rozdanie medali. I zdjęcia pamiątkowe i pożegnanie: "Do zobaczenia za rok". Niestety nie wszyscy wracali, nie było ich już, albo ich stan tak się pogorszył, że nie byli w stanie przyjechać... I nikt im nie dziękował, nikt nie gratulował. Tylko rodziny i my, nauczyciele. I po powrocie do szkoły nadal graliśmy w boccię w świetlicy i "grałam w piłkę" z uczniami. Po co? Bo mi za to płacili? Nie, nie za to. Kto nie widział uśmiechu i radości z każdego małego osiągnięcia dziecka z porażeniem mózgowym nie zrozumie dumy i radości paraolimpijczyków. Może trochę za ostro się wyrażam, ale czasami to mnie taki wkurw brał jak chcieliśmy coś zorganizować naszym dzieciakom i nie było na nic kasy... Pamiętam szukanie sponsorów, proszenie o głupi batonik i soczek, żeby dziecko mogło się napić w przerwie zabawy. A jednak jeździliśmy, spotykaliśmy się z innymi szkołami, braliśmy udział w konkursach piosenki, rajdach... I cały czas myślę sobie, że z takich właśnie dzieciaków potem wyrastają zawodnicy na paraolimpiadę. Może nie wszyscy, ale ci co trochę myślą wiedzą, że trzeba podnieść poziom lekcji WF w szkołach masowych, żeby odbudować sport w Polsce w ogóle. I nie będę chyba odkrywcą wielkiej niewiadomej gdy powiem, że za tym muszą iść pieniądze. I to kasa na sprzęt sportowy, sale gimnastyczne i sprzęt rehabilitacyjny, ale także na obozy i treningi dla uzdolnionych. No i to jest mój kamyczek do ogródka "Brawo paraolimpijczycy".

3 komentarze:

  1. Masz rację! ja pracuję przy szkole specjalnej,w warsztatach terapii zajęciowej wprawdzie jako terapeuta zajęciowy ale " znam ten ból"Życzę Ci dużo zdrówka i pozdrawiam serdecznie:))))

    OdpowiedzUsuń